Temat: Karta wersja pizdyliard coś Pon Lut 10, 2014 3:44 am
KARTA W SKRÓCIE: ♦ Godność: w rzeczywistości nazywa się Jonathan Charles Wo`olfe. W praktyce pierwsze co nawinie mu się na myśl; w chwili obecnej najczęściej podszywa się pod młodszego inspektora wydziału detektywistycznego Syona Wendeya. ♦ Pseudonimy oraz godności, pod którymi może być kojarzony: ze względu na charakterystyczne zwierzęce atrybuty zwany wilkiem, wilczurem. Dodatkowo wszelakie skróty od imion; Jace, J.C., Charlie (tego nie znosi). W Desperacji znany jako Growlithe. ♦ Płeć: mężczyzna. ♦ Wiek: dokładnie 1013 lat. Wizualnie kręci się między 18 a 20. ♦ Orientacja: biseksualny. ♦ Zawód: łobuz, złodziej, przywódca DOGS, zaopatrzeniowiec, czasem pomoże w barze u Boba, robiąc nie tyle za barmana, co za pyskatą ozdobę. ♦ Miejsce zamieszkania: Desperacja, tereny organizacji DOGS. ♦ Organizacja: DOGS. ♦ Ranga: level E. ♦ Ranga w organizacji: wilczur. ♦ Rasa: wymordowany. ♦ Moce i/lub artefakty: biokineza (zamiana w wilka), władza nad „cieniami”, wampiryzm. ♦ Umiejętności: zwiększona tężyzna (podniesiona sprawność fizyczna; zręczność, szybkość, siła etc.), wyostrzone zmysły, zwiększona czujność, umiejętność posługiwania się bronią palną, artysta, szpiegostwo (działanie „w ukryciu”). ♦ Słabości: beznadziejny kucharz; wstręt do dzieci (zaawansowane stadium) oraz słodyczy; wyczulone zmysły; nienawiść do Władzy (zaawansowane stadium); syndrom wiernego psa (jego przywiązanie i lojalność przekraczają momentami poziom dobrego smaku); nie widzi na lewe oko; słabość do zwierząt; nie znosi tłumów; magnes na wrogów, tarapaty i brzydkie kobiety; (chorobliwie) zazdrosny o Misao. ♦ Aparycja: brzydki; masa blizn, poparzeń, zadrapań rozsianych na całym ciele (szczególnie wyróżniające się: blizna przebiegająca przez krtań, cztery szramy na lewym policzku); białe, przydługie włosy, o wiecznym rozczochraniu; grzywka opadająca na oczy, mocno postrzępiona; pojedyncze, czarne pasemko po lewej stronie; heterochromia (lewe oko żółte; prawe oko niebieskie); intensywna barwa tęczówek; wydłużone kły; 182 cm. wzrostu; lekki zarys mięśni (szczególnie na ramionach); wilcze uszy i długi ogon; na lato wychodzą mu piegi. ♦ Charakter: zachowuje się jak szczuty kundel. ♦ Dodatkowe: kochał oceany, morza i wielkie wody; posiada dziesięć olbrzymich psów; oburęczny; choruje na osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline; posiada anioła stróża; prowadzi janosikowy tryb życia; został genetycznie ukształtowany jako magnez na tarapaty; aktualnie jeszcze nikt nie zorientował się o tym, że potrafi z premedytacją tak mocno się pokaleczyć; philophobia; kuzynostwo - Arthur i Aya; nienaturalnie wysoka temperatura ciała.
Opis mocy: * Biokineza (rasowe) - przemiana w wyrośniętego wilka o czarno-szarej sierści. Ogon, zdecydowanie zbyt długi jak na normalnego przedstawiciela tego gatunku, to jeden z jego znaków rozpoznawczych. Sierść skundlonego wilka jest wyjątkowo miękka w dotyku, prześlizguje się między palcami, łaskocząc i wręcz zmuszając, by dłoń raz jeszcze pogłaskała to rosłe cielsko, które mimo swoich rozmiarów, wydaje się bardziej wychudłe niż masywne. Spiczaste uszy, co jakiś czas klapną, jakby podzielały nastrój właściciela i zdegustowane brakiem inteligencji wobec znaczącej części społeczeństwa, zwyczajnie pragnęły zamknięcia się na idiotyczne odzywki. Jedyne co pozostaje nietknięte przez formę bestii to oczy, które pozostają rozumne. Defekty: sama transformacja trwa ledwie sekundę czy mniej, ale to wystarczy, by ciało przeszyła błyskawica nieprzyjemnego bólu. Zamiana w wilka przypomina wciskanie się w za małą skorupę, przy jednoczesnym wyłamywaniu i przestawianiu stawów kończyn. Ponadto zbyt długie przebywanie w tej postaci prowadzi do odwracalnych zaburzeń psychicznych - postać dziczeje.
* Władza nad „cieniami” (artefakt) - możliwość dowolnego manipulowania stworzeniami, które wykreował z czarnej, namacalnej substancji, łudząco przypominającej cień czy mrok. Kreatury posiadają własną inteligencję, porozumiewają się z właścicielem artefaktu telepatycznie. Stąd liczne podejrzenia Jace'a o schizofrenię. Osobiście często nazywa ich Zdrowymi Rozsądkami, ale... licho ich wie właściwie. Artefakt ma formę bransoletki, umiejscowionej na lewym nadgarstku chłopaka. Nie da się jej rozerwać, a najłatwiejszym sposobem, aby pozbawić postaci mocy to odcięcie ręki. Defekty: burdel w głowie jakich mało. Nadużywanie mocy powoduje piorunujący ból, zaczynający się w lewym nadgarstku.
* Wampiryzm (moc) - wraz z chwilą, w której ciało Jonathana zostało zdominowane przez Wirus, organizm przestał produkować wystarczającą ilość krwinek, co skutkowało późniejszym efektom ubocznym. Z tego powodu Growlithe co jakiś czas - niczym słynny na cały świat Dracula - rzuca się na Bogu ducha winne dziewice i wgryzając się w ich ciała wysysa każdą kropelkę krwi. Cały proces przyspiesza regenerację ciała - zasklepiają się rany, zrasta się naskórek. Moc nie umożliwia pozbycia się blizn! Wyjątek od reguły jest tylko wtedy, gdy rana jest naprawdę świeża. Defekty: zbyt długa „abstynencja” skutkuje późniejszym problemom zdrowotnym: organizm nie posiadający krwinek, posiada zaburzony transport tlenu, co powoduje - najprościej rzecz ujmując - duszenie się.
Growlithe
WILCZUR | POZIOM E
Liczba postów : 178 Join date : 16/12/2013
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Pią Lut 21, 2014 12:13 am
die die die
I'm not a good person, I'm ugly, fat. Useless, worthless, freak, a psychotic bitch.
Growlithe
WILCZUR | POZIOM E
Liczba postów : 178 Join date : 16/12/2013
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Sob Mar 08, 2014 10:37 pm
Szkurde.
¤ Toshiko Ishikawa - przyszywana siostra. ¤ Nathaniel Levittoux - anioł stróż Jonathana i jego cholerny worek treningowy. ¤ Yunosuke - sługa. ¤ Arthur Adrich - kuzyn. ¤ Lentaros. ¤ Aya Adrich - kuzynka. ¤ Gabriella Kouroshita. ¤ Lucky. ¤ Sakid. ¤ Ryan Grimshaw - wtf. ¤ Naomi. ¤ Tsukumo. ¤ Kwon Mi Young - prywatny lekarz w kusej spódniczce. ¤ Oriana Bursche - wróg publiczny numer jeden. ¤ Chiba. ¤ Shirai. ¤ Al. ¤ ..?
Yunosuke
Za cienką warstwą przyzwoitości kryje się świat o wiele ciekawszy. Pełen namiętności, cichych szeptów, chichotów i widoków rozciągniętych w pełnym, szczerym uśmiechu ust. Ust, wypowiadających jak mantrę tylko jedno imię. Choć miejsce to jest zarezerwowane tylko dla nielicznych, a wejście kosztuje fortunę, każdy ryzykuje. Wystarczy przecież sprzedać parę chwil szczęścia, natrudzić się w odpowiednich momentach, a noce okażą się zniewalające. I w zasadzie tak to zawsze wyglądało: gdy życie łaskawie dawało dwa warianty, Growlithe bez przemyślenia wybierał ten, który zdawał się obrzydliwszy, niepokonany, absurdalny. Nic więc dziwnego, że w akcie szaleństwa, przyciągnął do siebie wszystkich szaleńców. Czegokolwiek złego nie powiedziałby jednak o Yunosuke, wciąż traktuje go jak kogoś, kto przy każdym kroku może się połamać, a dotknięcie go przez inną osobę, równa się z odgryzieniem dłoni tuż przy ramieniu, nieszczęsnego delikwenta. Nic nie tłumaczy jego agresywnego zachowania wobec Kota, a sama relacja zakrawa o hipokryzję. Choć finalnie w papierach jak byk napisane jest, że to właśnie Yunosuke pełni służebną rolę, paradoksalnie, gdyby tylko poprosił o coś rzekomego pana, ten za słaby uśmiech czy błysk łzy w oczach, gotowy byłby powtórzyć rzeź Ormian. Po głębszej analizie trudno stwierdzić co właśnie czuje Jonathan w stosunku do rudowłosego kociaka.
Ważne fakty: Growlithe obiecał złapać i zamordować mężczyznę, który zaatakował Yunosuke.
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Pią Kwi 04, 2014 12:33 am
Growlithe
WILCZUR | POZIOM E
Liczba postów : 178 Join date : 16/12/2013
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Sro Maj 28, 2014 10:36 pm
W skrócie.
♦ Godność: Jonathan „Jace” Charles Wo`olfe. W M3 przedstawia się jako Syon Wenday, w Desperacji znany jako Growlithe. ♦ Pseudonimy: Grow, Jace, J.C., Charlie (tego nie znosi). ♦ Płeć: mężczyzna. ♦ Wiek: 1013/20. ♦ Orientacja: biseksualny. ♦ Zawód: łobuz, złodziej, przywódca DOGS, zaopatrzeniowiec, czasem pomoże w barze u Boba, robiąc nie tyle za barmana, co za pyskatą ozdobę.
♦ Miejsce zamieszkania: Desperacja, tereny organizacji DOGS. ♦ Organizacja: DOGS. ♦ Ranga: level E ♦ Ranga w organizacji: wilczur. ♦ Rasa: Wymordowany.
♦ Artefakt: Władza nad „cieniami”. ♦ Moce: Wampiryzm (regeneracja); biokineza.
Opis mocy:
■Biokineza■
Przemiana w wyrośniętego wilka o czarno-szarej sierści. Ogon, zdecydowanie zbyt długi jak na normalnego przedstawiciela tego gatunku, to jeden z jego znaków rozpoznawczych. Sierść skundlonego wilka jest wyjątkowo miękka w dotyku, prześlizguje się między palcami, łaskocząc i wręcz zmuszając, by dłoń raz jeszcze pogłaskała to rosłe cielsko, które mimo swoich rozmiarów, wydaje się bardziej wychudłe niż masywne. Spiczaste uszy, co jakiś czas klapną, jakby podzielały nastrój właściciela i zdegustowane brakiem inteligencji wobec znaczącej części społeczeństwa, zwyczajnie pragnęły zamknięcia się na idiotyczne odzywki. Jedyne co pozostaje nietknięte przez formę bestii to oczy, które pozostają rozumne. Powracając do pierwotnej wersji, jego włosy przez parę chwil mogą pozostać czarne. Defekty: sama transformacja trwa ledwie sekundę czy mniej, ale to wystarczy, by ciało przeszyła błyskawica nieprzyjemnego bólu. Zamiana w wilka przypomina wciskanie się w za małą skorupę, przy jednoczesnym wyłamywaniu i przestawianiu stawów kończyn. Ponadto zbyt długie przebywanie w tej postaci prowadzi do odwracalnych zaburzeń psychicznych - postać dziczeje.
■Władza nad „cieniami” (artefakt)■
Możliwość dowolnego manipulowania stworzeniami, które wykreował z czarnej, namacalnej substancji, łudząco przypominającej cień czy mrok. Kreatury posiadają własną inteligencję, porozumiewają się z właścicielem artefaktu telepatycznie. Stąd liczne podejrzenia Jace'a o schizofrenię. Osobiście często nazywa ich Zdrowymi Rozsądkami, ale... licho ich wie właściwie. Bestie mogą przybrać formę nie tylko zwierzęcą, jednak nie większą od nich samych. Artefakt ma formę bransoletki, umiejscowionej na lewym nadgarstku chłopaka. Nie da się jej rozerwać, a najłatwiejszym sposobem, aby pozbawić postaci mocy to odcięcie ręki. Defekty: burdel w głowie jakich mało. Nadużywanie mocy powoduje piorunujący ból, zaczynający się w lewym nadgarstku.
■Wampiryzm■
Wraz z chwilą, w której ciało Jonathana zostało zdominowane przez Wirus, organizm przestał produkować wystarczającą ilość krwinek, co skutkowało późniejszym efektom ubocznym. Z tego powodu Growlithe co jakiś czas - niczym słynny na cały świat Dracula - rzuca się na Bogu ducha winne dziewice i wgryzając się w ich ciała wysysa każdą kropelkę krwi. Cały proces przyspiesza regenerację ciała - zasklepiają się rany, zrasta się naskórek. Moc nie umożliwia pozbycia się blizn! Wyjątek od reguły jest tylko wtedy, gdy rana jest naprawdę świeża. Defekty: zbyt długa „abstynencja” skutkuje późniejszym problemom zdrowotnym: organizm nie posiadający krwinek, posiada zaburzony transport tlenu, co powoduje - najprościej rzecz ujmując - duszenie się.
♦ Umiejętności: zwiększona tężyzna; wyczulone zmysły; zwiększona czujność; umiejętność posługiwania się bronią palną; artysta; szpieg. ♦ Słabości: beznadziejny kucharz; wstręt do dzieci i słodyczy; wyczulone zmysły; chorobliwa nienawiść wobec S.SPEC; syndrom wiernego psa; nie widzi na lewe oko; magnes na tarapaty, wrogów i brzydkie kobiety; nerwus; Misao, Nathaniel i Yunosuke.
♦ Charakter: Niepoprawny. Brak jakichkolwiek pohamowań, bezczelność w słowach, ironiczne spojrzenie, taksujące przechodniów spod rozczochranej grzywki. Typ rozpieszczonego dzieciaka, ukrytego za udawaną obojętnością i wyniosłością. Niejednokrotnie już cienkie linki maski pękały, ukazując lawinę mieszanych uczuć, z którymi ani rozmówca, ani nawet sam Growlithe nie jest w stanie dokładnie się oswoić. Ich mieszanina zakrawa o czystą abstrakcję. Czuć gniew i radość, irytację i obojętność, szaleństwo i stabilizację. Każdy nowy gest, słowo, najmniejszy ruch ust może przeważyć szalę – emocje wahające się ze skrajności, wpadające w kolejną skrajność, aż w końcu nie pozostaje nic prócz zdartego gardła i szczerej niechęci. Nadmierna pewność w swoje słowa, egoistyczne podejście do własnych ideałów... to wszystko razem skumulowane w jednym ciele stawia naprzeciw ludzkości kogoś, kto godzinami mógłby wykłócać się o swoje racje. Nie jest w stanie pogodzić się z porażką, z trudem przełyka najdrobniejsze potknięcia, a każde złe słowo skierowane ku niemu, roztrzaskiwane jest przez kolejną porcję: „zaraz ci pokażę, że dam radę”. Nic więc dziwnego, że za entym razem musi wdepnąć w ssące, ruchome piaski tarapatów, zostawiających mu liczne pamiątki w postaci rys fizycznych i psychicznych. Świat uważa za brudny i pozbawiony cnoty, dawno obdarty z wszelakich zasad i moralności. Stosuje zasadę: „kiedyś traktowałem ludzi dobrze, dzisiaj – z wzajemnością”, przy okazji nie bacząc już na wyrzuty sumienia czy zdrowy rozsądek. Choleryk. Natręt. Pyskate szczenię. Aleksytymik. Jego autentyczny brak umiejętności nazywania i identyfikowania uczuć i emocji powoduje, że ciało, przeładowane nadmiarem walczących ze sobą myśli, w końcu buntuje się, wybucha złością i naganną autoagresją. Rzadko reaguje adekwatnie na bodźce. Irytujący chichot, w chwili powagi i konsternacji, warkliwa lawina przekleństw, wobec najbardziej puchatego stworzenia Desperacji czy harmonijny spokój podczas trzęsienia ziemi to tylko parę z gruntownych paradoksów, jakie objawiają się u Jonathana. Jest głośny, wygadany i pewny siebie. Nie zastanawia się do wiosny nad słowami, nie myśli w atomowej ilości nad każdym kolejnym zdaniem, jakie miałby wypowiedzieć. To co mu ślina na język przyniesie, odbiorca usłyszy ze zdwojoną siłą. Mimo natarczywego usposobienia, przedstawiającego Jace'a raczej jako wyrośnięte, rozwścieczone zwierzę, niż normalnego chłopaka, posiada jednak parę zalet, które niewątpliwie rzadko udaje mu się uwydatnić. Legendarna hardość, heroizm, odwaga (to wcale nie jest nadmierna głupota), lojalność i kreatywność. Jakaś drobna część jego charakteru wciąż mieści w sobie wesołego dzieciaka, z kartkami planów na przyszłość, z marzeniami o podbiciu ludzkich serc i o uratowaniu tysiąca chorych. Wilki to zwierzęta stadne – z Jonathanem nie było inaczej. Bez rozmówcy robił się bardziej drażliwy i zamknięty w sobie. Potrafił wtedy zrezygnować z przyjemności, ograniczyć się do absolutnego minimum. Nigdy o siebie nie dbał. Na pierwszy rzut oka widać, że to abnegat – rozczochrane włosy, zadrapania na ciele, zaschnięta krew na butach i zero problemów z włożeniem ręki w maziowatą galaretę ludzkich wnętrzności, bo – ot – wpadł mu tam jakiś pieprzony kamyczek, który akurat wydawał się na wagę złota. Wystarczy delikatne zadraśnięcie na wierzchu dłoni, by wyszarpał sobie całe ramię. Jak wiecznie szczuty kundel, nie może... nie, to nie tak, że nie może. On nie POTRAFI usiedzieć w miejscu. Pięć minut to dla niego tragedia. ♦ Wygląd: brzydki. Rly. Ma krzywy pysk z wieczną masą zadrapać. Białe, przydługie włosy, dwukolorowe ślepia (niebieskie, złote), zaostrzone kły, 182 cm. wzrostu, 69. kg. żywej wagi.
Jestem aniołem. Naprawdę, możesz mi wierzyć. Nie okłamałbym cię przecież, nawet jeśli faktycznie tego bym chciał. Jak każdy anioł jestem bez skazy. Czuję tylko, że zawiodłem, zrobiłem coś nie tak, zbłądziłem. To żaden grzech. Po prostu jest sprawa, której nie domknąłem. Ostatnio ciągle o tym myślałem. Co to jest? Jak się pozbyć tego uczucia? Jak zapobiec kolejnym błędom? Aż w końcu... cóż. Nie wiem czy to na pewno to, ale... mam wrażenie, że muszę po prostu komuś o tym opowiedzieć. Komukolwiek. O tych wszystkich uśmiechach i straconych chwilach, o zaangażowaniu i lenistwie, o krzykach i śmiechach. Siadaj więc, rozgość się. Oboje wiemy, że nie masz nic lepszego do roboty.
Cóż. Nie zawsze moim jedynym zmartwieniem było to, czy odpowiednio wysypałem gwiazdy na granat nieba albo czy moje skrzydła są dziś bardziej białe. Czas już przestał dla mnie istnieć, ale doskonale pamiętam, jak był dla mnie wszystkim. Całe lata by się wykształcić, całe miesiące aby coś osiągnąć, tygodnie pracy, dni pełne zabiegania, minuty wypełnione myślami i sekundy, w których traciłem wszystko. Bycie człowiekiem jest trudne. Bycie nastolatkiem jest niemożliwe.
tutaj coś tam będzie. kiedyś napiszę.
Jak wygląda? Wiesz... jak odwrócisz głowę i zamkniesz oczy to może nawet będzie w twoim typie. Nie mówię, że jest okropny. Skąd. Z pyska niby niebrzydki, ale jakby bliżej mu się przyjrzeć... daj mi chwilę, chcę go sobie przypomnieć... Hm. Gdy pierwszy raz go spotkałem pierwsze co zamajaczyło mi przed oczami to czyjaś dłoń. Długie palce pianisty były moim jedynym ratunkiem. Bez krzty zawahania chwyciłem za rękę i pozwoliłem sobie pomóc. Dopiero po chwili dostrzegłem więcej. Jace się zmienił. Bardzo. Był cichym, smutnym, wiecznie zamyślonym dzieciakiem. Pełnym obaw, nostalgii, pełnym melancholii i wewnętrznych rozterek, jakimi żaden maluch nie zawraca sobie głowy. Całkowite przeciwieństwo tego, co widzę teraz. Silne ciało, harde spojrzenie, czający się na wargach uśmieszek – kpiarski i samolubny. Nie wiem, kiedy się tak zmienił. Nie jestem nawet w stanie określić czy to dobrze, czy źle. Zyskał pewność siebie, która odbija się w jego ślepiach i moc, która wyhartowała jego duszę. Zgubił jednak uczucia, na które kładł taki nacisk... które sprawiały, że ludzie lgnęli do niego, ufali mu, odwzajemniali uśmiech, dziękowali, po prostu kochali go całym sercem. Oddał to wszystko na rzecz siły, choć ja wiem... wiem doskonale, że nie jest taki okropny, jaki wydaje się być. To tylko ciężka zbroja naszpikowana diamentami, które mają odbijać światło i oślepić przeciwników, całkowicie ich myląc. Niestety, skutecznie.
Growlithe
WILCZUR | POZIOM E
Liczba postów : 178 Join date : 16/12/2013
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Nie Cze 01, 2014 2:20 pm
■ Prawdziwa godność: Jonathan Charles Wo`olfe. ■ Godność w Desperacji: Growlithe. ■ Godność w M3: Syon Wenday. ■ Pseudonimy: Grow, Wilk.
Growlithe
WILCZUR | POZIOM E
Liczba postów : 178 Join date : 16/12/2013
Temat: Re: Karta wersja pizdyliard coś Nie Cze 01, 2014 3:32 pm
Narwany kundel. Głupi szczeniak. Palant. Wyszczekana łajza. Zapchlony dupek. Wszędzie się panoszy. Zawsze. Wpycha nos w nieswoje sprawy, miesza w cudzych relacjach bez jakiegokolwiek pozwolenia. Psioczy i figluje, przeistacza cudze słowa tak, aby było mu wygodnie. Nic dziwnego, że wszyscy wkoło nie potrafią go znieść. Ja sam go nienawidzę. Słyszysz, Jace? Nienawidzę cię.
♦ ♦ ♦
Jego nieodparty urok osobisty, spada równie prędko, co polska dziura budżetowa rośnie. Być może na pierwszy rzut oka wydaje się uroczy, może nawet pomocny, może miły, uczynny, słodki, życzliwy... ale każda z tych cech to mokra kartka, która rozrywa się, gdy tylko jego taksujące spojrzenie zwróci się ku ofierze. To nie jest już człowiek, to zwierzę. W jego oczach widać wewnętrzną walkę o normalny byt. Każde słowo wypowiadane jest swobodnie, każdy uśmiech posłany z pełnią świadomości... ale te łańcuchy zrywają się w końcu, burzą doszczętnie normalność. Bestia rusza na łowy. Posiada w sobie wewnętrznego wilka. Ohydną zmorę, szepczącą do ucha bajki, w których próżno szukać królewiczów i honorowych zagrań. Wypełnione egoistyczną litanią, smrodem krwi, abstrakcyjnością poczynań głównego bohatera. A role już dawno zostały obsadzone. Wiem, że to nie jest proste, gdy w głowie szaleje burza, a każdy oddech może być ostatnim. Ale wiem też, że sam pchał się do roli złego wilka w tym paskudnym teatrze. Być może stał się taki przez życie albo zrobił to, bo chciał taki być. Nie wiem. Nie interesuje mnie to. Chcę tylko wiedzieć po co zabija. A robi to bezwzględnie. Z zimną krwią. Z uśmiechem na splamionych krwią wargach. Bez zawahania, bez pytań. Chcesz trupa? Masz trupa. Prosta transakcja. Wymiana. Coś za coś. A ceni się nad wyraz wysoko, jak na kogoś, kto jest samym opakowaniem. Dałoby się go rzucić o ziemię i zgnieść butem jak pustą paczkę papierosów. To proste. Problem w tym, że nikt nie ma na niego haka, a przecież tak wiele posiada defektów. Wieczne wkurwienie, nerwy, zgrzytające zęby, gniewne spojrzenia. Wystarczy jedno nieodpowiednie słowo, a spuszcza ze smyczy zezwierzęcone ego i poddaje się instynktowi. Nie baczy wtedy na czyny. Liczy się wygrana, a tę zdobywa siłą. Gdyby tylko chciał, wszcząłby bójkę z ciężarówką. To Jace. On i jego wieczne paradoksy. Porywczość, jaką się charakteryzuje, sprawia, że umiejętność zakumplowania się schodzi na dalszy plan. Nie potrafi zwiesić głowy, przeczekać powarkiwań. Jeśli ktoś nieodpowiednio kiwnie palcem ― Jace zaatakuje. Nie ma więc przyjaciół, ani dobrych znajomych, nie rozumie wartości, które dawniej były dla niego wszystkim. Z początku więc nie wierzyłem własnym oczom. Ja, kurewski anioł na dwóch nogach, który przecież żyje wiarą nie wierzyłem, gdy dostrzegłem to jego niecodzienne spojrzenie. Wzrok zarezerwowany tylko dla jednej, szczególnej osoby. Wybranej, idealnej. Śmieszne to. Jak mógł się zakochać w Nathanielu?
On. Ta pierdolona dziwka. Wskoczyłby do łóżka własnej matce, gdyby wetknęła mu za spodnie odpowiednią sumę forsy. Jestem pewien, że byłby w stanie sprzedać się każdemu, kto tylko miałby wystarczająco spasiony portfel. Brzydzę się go pod każdym względem. Praca, jak praca. Żadna nie hańbi. Ale tu nawet nie chodzi o to. Jego podejście do tego jest zbyt nieemocjonalne. A mimo to udało mu się wydobyć z siebie jeszcze odrobinę szczerych uczuć, które całkowicie ulokował w ― cholera ― swoim własnym aniele stróżu. Świadom, że Nathaniel nie jest w stanie odwzajemnić miłości, niespecjalnie wystawia nogę poza szereg. Podziwia go z daleka, ani słowem nie wspominając o ― jak sam to określa ― wadzie. W swoim życiu zakochał się ledwie dwa razy. W dziewczynie imieniem Minoriko, mieszkającej swego czasu w M3. Dziewczynie? Miałem na myśli dojrzałej kobiecie. Ponad trzydziestka na karku, krótkie, czarne włosy do żuchwy, umęczona twarz, lekko spasły brzuszek i wieczne noszenie golfów. Brzmi niemiło? W dodatku ani na chwilę nie wierzyła Jace'owi. Cóż, absolutnie się jej nie dziwię. Wierzyć kłamcy i aktorowi, to jak proszenie o rozjechanie przez kombajn. Problem w tym, że faktycznie się w niej zakochał i robił dosłownie wszystko, aby zwróciła na niego uwagę. Minori uznała jednak, że szczeniak się wydurnia, naśmiewa, chce ją skrzywdzić. Popełniła samobójstwo, przytłoczona depresją. Tragiczny koniec. Trudno. Drugą, czy może raczej pierwszą osobą, byłem ja. Ja, gdy z pleców nie wyrastała mi jeszcze para ptasich skrzydeł, gdy nie musiałem wysypywać gwiazd na granat nieba, ani śpiewać w chórze. Byłem dzieciakiem jak każdy inny i absolutnie nie w głowie były mi romanse z własnym przyjacielem. Kochałem go, ale nigdy tak, jak by sobie tego życzył. Był mi wierny, wiem to. Żałuję czasami, że nigdy do niczego mi się nie przyznał. To zabrzmi absurdalnie, ale nie jest zły. Jego uczucie jest absolutnie autentyczne. Proste. Bardzo... dziecięce. Tak, to odpowiednie słowo. Jace kocha dziecięcą, oddaną miłością, czymś bez skazy, czymś perfekcyjnym. Całkowicie po swojemu. Byłby w stanie skomleć jak pies, paść na kolana, przejść boso po potłuczonym szkle czy wyłamać sobie stawy. A to wszystko za jeden uśmiech ukochanej osoby. Irytująco bajkowe podejście. Ceniłem to u niego. Jednak było ― minęło. Pod tym względem jestem podobny do Jace'a. Nie zwracam uwagi na przeszłość, a i on nikomu nie opowiada swojej historii, bynajmniej nie dlatego, że nie ma komu. Choć sam nie traktuje innych z należytym szacunkiem, przez wieki udało mu się zyskać sławę, jakiej rozgłos sięga każdego kątka Desperacji. Znany jako Growlithe, przywódca DOGS, założyciel gangu. Bycie rozpoznawalnym to pasmo nieszczęść. Wielu poluje na jego głowę, a na dźwięk jego imienia rozlega się trzask wściekłych pięści i zgrzytanie zębami. Narobił sobie setek wrogów. Zachowaniem, poczynaniami, złym słowem. Wszystkim po trochu. Każdy krok może okazać się jego ostatnim, a mimo ryzyka, wciąż tuła się po tym świecie z jednym tylko celem. Chce wyplenić wszystkie chwasty tego świata, a za takowe uważa każdego członka S.SPEC. Chorobliwa nienawiść do Władzy popycha go do irracjonalnych poczynań. Rzuci się w samo apogeum walki, nie mając najmniejszych szans na przeżycie.